XII

Uwolnił dziewczynę od wibratora wciąż wypełniającego jej tyłek i zwlókł się z łóżka. Ciężkim, zmęczonym krokiem poszedł się odlać zabierając zabawkę ze sobą. Usiadł na kiblu i przetarł zmęczone oczy. Maraton jebania był fajną zabawą, ale wypompował go z sił zupełnie, a świadomość, że jutro jeszcze pierdolony pociąg i praca na noc przygniatały do ziemi. No, ale przynajmniej wróci do domu z trofeum, Set się ucieszy.

Jil wciąż leżała w tej samej pozycji, w którą ją zostawił. Oddychała już znacznie spokojniej, mrucząc coś sama do siebie raz po raz rysując zygzaki palcami po kołdrze. Przysiadł obok niej na chwilę i czule pogłaskał po brzuchu.
– Jak się masz?
– Jeszcze nie… – słowa wciąż nie do końca były jej mocną stroną – nie jestem pewna – podparła się na łokciach, żeby na niego spojrzeć. – Ale chyba jestem w jednym kawałku… – pomacała się teatralanie po ciele – więc chyba nieźle. Nie wiem… nie wiem tylko, jak jutro będę chodziła. – uśmiechnęła się do niego i ziewnęła, opadając na łóżko.
– Najwyżej Cię zaniosę – pocałował ją w brzuch i zsunął się na ziemię. – A teraz spać laleczko. Podejrzewam, że jesteś nie mniej wykończona, niż ja. – sięgnął ręką w jej stronę – Podaj mi poduszkę i koc.
– Co? – spojrzała na niego szczerze zdziwiona, przekręcając sie na bok.
– Podaj mi poduszkę i koc laleczko.
– I będziesz spał na podłodze? – w jej głosie kłóciło się szczere oburzenie z niezrozumieniem.
– Tak Jil, będę spał na podłodze. Nie chciałbym zrobić Ci krzywdy. Podaj mi, proszę, poduszkę i koc.
– Spaliśmy razem na koncercie… – stęknęła nieprzekonana. Fakt, jak się dziś obudził, to trochę się wystraszyła, gdy złapał ją za rękę z tym dziwnym nieprzytomnym wzrokiem, ale no…
– To była zupełnie inna sytuacja. Set był obok, Jil. Proszę Cię, nie drąż, jestem zmęczony. Pogadamy o tym kiedyś. Czy muszę prosić czwarty raz? – zmęczenie w jego głosie mieszało się z jakimś niewyjaśnionym zmartwieniem.
– N.. nie… – ukuło ją coś w środku, ale starała się nie pokazać, jak bardzo jej przykro. Okej, czuła, że w nim siedzi coś dużego, coś go musi zżerać od środka i bardzo chciałaby wiedzieć co, by móc to zrozumieć. Najwyraźniej jednak nie chciał, nie czuł potrzeby albo gotowości, by jej o tym powiedzieć. Ani wcześniej w kuchni, ani teraz. Niepewnie podała mu to, o co prosił, zastanawiając się, co zrobić. Jeszcze szumiący we krwi alkohol podsuwał jej dramatyczne pomysły, buzując emocjami i chęcią postawienia na swoim.

Nie wytrzymała długo. Myśli szalały, procenty podjudzały. Gdy wydawało jej się, że zasnął, przesunęła się i chciała zsunąć z łóżka, by położyć się obok niego. Powstrzymało ją dwukrotne pstryknięcie palcami.
– Jil, jesteś cholernie uparta i wybacz, że muszę w ten sposób, bo nie lubię wykorzystywać swojej władzy do takich celów. Leż i idź spać. Dobranoc. – pstryknął dwukrotnie. Oburzona prychnęła w poduszkę i nakryła się kołdrą odwracając plecami do niego. Coś tam jeszcze burczała pod nosem, ale polecenie to polecenie, choć bardzo, ale to bardzo jej się to nie podobało.

Nie spała dobrze. Nie tylko przez zachlanie pały, ale i przez koszmary, w których próbowała mocno złapać w kolczaste rękawice coś nieokreślonego, totalnie delikatnego, kruchego wymykającego jej się za każdym razem, gdy już miała wrażenie, że chwyta to w dłonie. Czuła przymus brnięcia przez ten surrealistyczny świat, który wyżerał z niej chęć do życia i trwania. Przedzierała się przez bagna, pustynie, płonące lasy. W oczach miała piach i kurz, czuła ogromne pragnienie i przenikliwe uczucie gorącego zimna, palącego trzewia. Próbowała krzyczeć, próbowała szeptać, próbowała w jakikolwiek sposób nawoływać szukając wyjścia z tej sytuacji. Wiedziała, że śni, a mimo to każdym centymetrem swojego jestestwa odczuwała napięcie i ból.

I nie przestała go odczuwać nawet wtedy, gdy się obudziła. Łupanie we łbie i suchość w gardle przypominały o wczorajszym przepaleniu kubków smakowych. Ból stawów i mięśni o brutalnej sile i bezwzględności Akumy. Podniecającej siłę i bezwzględności Akumy.

Przeturlała się na bok i że zdziwieniem oraz nieukrywaną radością stwierdziła, że na szafce nocnej stoi wielka szklanka wody, coś przeciwbólowego i kefir. Była pewna, że tego ostatniego nie miała wcześniej w domu, więc znaczyło to, że Akuma musiał wyjść do sklepu gdy spała.

– Ooooh… kurrrr… waaa… – podniosła się stękając i sięgnęła po wodę. Wrzuciła do ust dwie tabletki i łapczywie pochłonęła całą szklankę. Spojrzała na butelkę mlecznego napoju. O nie, kefir nie wejdzie, przynajmniej nie teraz. Na samą myśl o przełknięciu go, żołądek podszedł jej do gardła. Złapała kilka głębszych wdechów trzeźwiąc umysł chłodnym powietrzem. Wstała z trudem i niepewnie stawiając kroki, że względu na zakwasy i wciąż niezłą huśtawkę w błędniku, podreptała do łazienki, w której z pewnością przebywał blondyn. Zdecydowanie wskazywał na to szum wody i męskie podśpiewywanie. Przez chwilę posłuchała sobie, jak improwizuje jeden z ich kawałków, przy okazji opierając się rękami o ścianę i zbierając kawałki funkcjonalności swojej pamięci operacyjnej. Gdy udało jej się zebrać minimalnie mocy, zapukała.

– Wchodź laleczko! – odpowiedział jej raźnym głosem. Gdy otworzyła drzwi w twarz uderzyła ją duchota i kłęby pary. Akuma zdecydowanie lubi jak jest gorąco. Kac nie. Zakręciło jej się w głowie i ciężko oparła się o szafkę. Mężczyzna akurat wychodził z wanny i chwycił ją za wolne ramię, by nie osunęła mu się na ziemię. – Wszystko ok? Wyglądasz na mocno poturbowaną zaśmiał się z troską w głosie. – wciąż ją podtrzymując, otworzył szerzej drzwi, by pozbyć się zaduchu.

– Powiedzmy – stanęła pewniej na nogach i złapała głęboki wdech zimnejszego powietrza dostającego się do pomieszczenia – mówiłam, że mam słabą głowę. Antagonistą tego wspaniałego daru od losu jest za to siła mojego kaca. – ochlapała twarz wodą i przetarła oczy. – Ponad ten wyjątkowy stan mojego mózgu, boli mnie chyba każda komórka próbującą żyć w moim ciele.

– Do usług – wsunął gorące dłonie pod jej koszulkę i stojąc za nią przytulił gładząc brzuch. – Polecam wejść do wanny – zerknął na telefon leżący przy wyjściu – wystarczy Ci pół godziny na kąpiel? Za dwie mamy pociąg, a zdaje się, że musisz się jeszcze spakować.

– Mhm.. ta.. – zdecydowanie zamiast do wanny wolałaby wskoczyć do łóżka i zasnąć na tak długo, aż minie ten rollercoaster mknący przez jej umysł. Zrzuciła z siebie mocno przepocony tshirt i usiadła na toalecie. Zastanawiała się, czy w zasadzie bezpieczniej nie byłoby się nad nią pochylić, bo żołądek groźnie przypominał o swojej obecności. Wysikała się i nie bez trudu wtoczyła, i to dosłownie, do wanny. – Dobra Jil – sięgnęła po prysznic i oblała się cała zimną wodą na rozbudzenie. Nie było to w żaden sposób przyjemne, ale przynajmniej świadomość na chwilę przestała bujać się w rytm wspomnienia o alkoholu. – Ogarnij się dziewczyno, raz raz – Ponaglała sama siebie. Albo może środki przeciwbólowe, które zaraz powinny przetoczyć się przez jej organizm. Na szybko umyła włosy i przeczesała je szczotką na mokro, by jakoś ogarnąć ten burdel, który zaundował jej Akuma. Jeżu tuptający, jakie to było trudne zadanie, ręce jakby z żelaza, każdy ruch głową powodujący sprzeciw komórek nerwowych, a poruszanie mięśniami intensywnie przypominało jak bardzo jest poobijana i poobcierana.

Usiadła na podwyższeniu wanny i powoli, ale dokładnie się umyła. Bardzo powoli, bo każde trafienie na siniaka, zdartą skórę, ślady pazurów i ugryzienia Akumy powodowały dreszcze śmigające po jej ciele. Okej, niektóre przyjemne, ale kilka miejsc na plecach i dupie wyzywały ją od najgorszych. Gdy wysunęła dłoń między uda, by umyć cipkę, przeszedł ją ciepły prąd. A może by… pobudzi serce, przyspieszy krążenie, leki szybciej dotrą… każdy pretekst dobry, by zrobić sobie, no właśnie, dobrze. Sięgnęła po pingwinka wciąż leżącego na brzegu, zsunęła się na dno wanny i położyła przyciskając obolałe plecy i pośladki do ścianek. Jedną nogę przerzuciła na zewnątrz, a drugą zakręciła dopływ i oparła ją o ścianę. Zamknęła oczy, rozłożyła się wygodnie, wysunęła dziubek zabawki między włosy i przytknęła do zakrytej skórą żołędzi łechtaczki. Przesunęła palcami po szyi po śladach zębów Akumy i westchnęła włączając stymulator.

Przez głowę przeleciały jej obrazy wczorajszego dnia. Wspomnienie orgazmów w wannie od razu przywołały obraz Pana i jego stanowczego „jeszcze”. Teraz też go posłuchała. Podkręciła moc i wciąż milcząc, pieszcząc swoją podrażnioną skórę oddawała się po cichu przyjemności. Nie miała za dużo czasu i sama siebie trochę karciła w głowie. Nieświadomie zsunęła nogę ze ściany do wody i wbiła paznokcie mocno w obojczyk. Podkręciła moc i docisneła pingwinka bardziej. No dalej, dziewczyno! Nie masz całego dnia! Z przyzwyczajenia wstrzymała oddech, czekając na ten kulminacyjny moment, w którym wypuści z siebie powietrze i dojdzie. Już wiedziała, że z przyjemności dla umysłu nici. Napięte mięśnie bolały, w uszach dudniło pobudzone serce, zaciśnięte na zabawce palce wbijały ją w ten najczulszy punkt, prawieże brutalnie.

Stał oparty o framugę otwartych drzwi już kilka minut. Nie zauważyła jego obecności, a on nie zamierzał jej przeszkadzać. Przyglądał się z ciekawością jak zamarła w niemym w bezruchu w rozchylonymi wargami, próbując dojść. Obserwował jak wilgotne, rozrzucone włosy oblepiją zarówno ją, jak i wannę. Przyglądał się, jak zbierająca się w balii woda opływa krzywizny jej ciała. Prychnął cicho pod nosem rozbawiony, gdy znów wstrzymała oddech. Liczył, jak długo wytrzyma. Pięć… dziesięć… piętnaście… doszła. A jedynym sygnałem tego, było drżenie jej ust, ud i bezwładne rozluźnienie mięśni. O, z pewnością poczuła to w przemęczonym ciele.

Nie poczuła fajerwerków. Nie poczuła dreszczy rozkoszy, nie poczuła nic poza odprężeniem, gdy fala orgazmu, odczuwanego bardziej przez ciało niż umysł, przeszła przez jej fizyczność, rozpuszczając, przynajmniej częściowo, napięcie. Głowa jakby się uspokoiła, kończyny zmniejszyły rwanie. Pozwoliła sobie jeszcze na chwilę trwania w tym błogim stanie, z którego wyrwał ją dźwięk zapalniczki. Zdziwiona otworzyła oczy.
– Co… jak… jak długo tu jesteś? – zapytała zaskakujaco speszona.
– Na tyle długo, by zauważyć, że wciąż walczysz z oddechem laleczko. – zaciągnął się jointem i kucnął przy wannie. – Nie wiedziałem też, że umiesz być tak cicho. – podsunął tipa do jej ust. – Pomyślałem, że przyniosę Ci coś na rozluźnienie, ale najwyraźniej poradziłaś sobie sama. Lepiej?
– Um… wiesz no… – wypuściła dym – wielu lat naleciałości nie zmienisz tak szybko…
– Sugerujesz, że będę miał za co spuszczać Ci lanie?
– Przynajmniej przez jakiś czas na pewno. – przeciągnęła się i z niechęcią wstała sięgając po ręcznik. Ubiegł ją i trzymając gibona w zębach pomógł jej wyjść i owinął ją materiałem. Przycisnął mocno do siebie, nie zważając na to, że nasiąkające wodą frotte moczy mu ubranie. – A byłam cicho, bo mój drogi, to nie była masturbacja dla przyjemności. No może tylko trochę.
– Dobrze wiedzieć, że jak rżnę Cię jak burą sukę, aż skomlesz, to robię to dla obupulnej przyjemności – zaśmiał się gasząc tipa w palcach i wrzucając do toalety. – A już myślałem, że nie chcesz mnie tutaj zwabić… – przesunął zarostem po jej policzku.
– To swoją drogą… – mruknęła mu w ucho – mówiłeś, że mamy mało czasu…
– Bo mamy, ale szybki numerek…
– Jeszcze zdążysz dobrać się do mojej obolałej cipki ogierze – liznęła go w płatek ucha wywołując dreszcz na karku mężczyzny – ale…
– Czy Ty mnie próbujesz jednocześnie prowokować i zbywać laleczko? – przerwał jej śmiechem, odsuwając się lekko, by zmierzyć ją wzrokiem. – Lubisz igrać z ogniem, co? – odpowiedziała mu kokieteryjnym spojrzeniem i sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Syknęła, gdy klepnął ją ciut za mocno w zakryty ręcznikiem pośladek. – Czyżby dupa za mało bolała?
– Oh nie – memłała szczoteczkę w zębach – Po prostu z czystą przyjemnością ładuję Twój pasek rage.
– Aż żałuję, że muszę iść na noc do pracy, ale co się odwlecze… – zatarł ręce szczerząc zęby – No ale konkrety, zebrałem Twój komputer. Kable, myszka i słuchawki są na stole. Resztę musisz spakować sobie sama. – Klepnął jeszcze raz, delikatniej, na odchodne i wyszedł z łazienki. – Za pół godziny wychodzimy, raz raz. I wypij ten kefir, śniadanie Ci odpuszczę, ale żołądek trzeba rozruszać. – rzucił zza drzwi.
– No.. tylko żeby się za bardzo nie rozruszał – mruknęła wypluwając pastę do umywalki. – Bo chyba ma wrażenie, że chodzę po statku w czasie sztormu…

To było chyba najszybsze ogarnianie się do wyjazdu, jakie musiała przeprowadzić. A na pewno najszybsze na kacu. Doprowadzenie włosów i twarzy do względnego porządku, zgarnięcie kilku kosmetyków, nerwowe poszukiwanie ubrań, nie wiedząc w sumie czy na dwa dni, czy na pół życia. Wrzucała rzeczy do małej walizki nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na to w jakim stanie je z niej wyjmie. No może poza elektroniką, oknem na świat i na hajs, który tak skutecznie się jej nie trzymał. Zanim jeszcze wyszli upewniła się, że dobrze zamknęła stare, drewniane okna, zostawiając uchylone tylko jedno, w kuchni. Ostatnio nie dopilnowała, by nie otwierały się same i po powrocie do domu musiała ratować zalaną ulewą podłogę. Zakręciła też dla pewności wodę i gaz, w tak starym budynku, to nigdy nic nie wiadomo. Gdy upewniła się, że wszystko jest we względnym porządku wyszli, mając jedynie pięć minut opóźnienia.

Gdy dotarli na dworzec okazało się, no kto by się spodziewał, że pociąg opóźniony jest co najmniej dwie godziny. W ostatnich latach zmieniło się prawie wszystko. Nowoczesne kasy, odnowione hale, wymienione tory, nawet kible nie straszyły już ryzykiem wyjścia z nich z zestawem chorób wprawiającym w ekstazę pracowników oddziału zakaźnego. Normalnie jakby w cywilizowanym kraju XXI wieku. Jednak punktualność pociągów jakoś nie chciała dojrzeć do tego światowej klasy stanu i uparcie trzymała się mocno naleciałości z przeszłości. PKP – Pewnie Kiedyś Przyjedzie, tradycji musi stać się za dość.

– Czyli jednak zdążyłbym Cię zerżnąć i to nawet nie na szybko. – westchnął zrezygnowany i zawiedziony, studiując tablicę odjazdów. Jego wcale nie dyskretne słowa wywołały oburzenie i intensywne szepty pomiędzy grupką starszych kobiet także szukających swojego pociągu na tym samym wyświetlaczu. Akuma chwycił Jil za rękę i przeprowadził przez ogromną halę, rozglądając się za miejscem do siedzenia. Jak zwykle, dworzec zajebany był w ludzi, więc nie było to łatwe zadanie. Mimo to wypatrzył dwuosobową ławkę zajętą jedynie przez rozczytanego w mandze nastolatka. Puknął go delikatnie w ramię i gdy chłopak zsunął słuchawki, niezwykle uprzejmym tonem zapytał:

– Zrobisz nam trochę miejsca mordo? Dzięki wielkie młody. – dzieciak bez słowa przesunął się na jedną stronę siedziska, patrząc ciut niepewnie na parę. Uprzejmość zupełnie nie współgrała z aparycją blondyna. Ludzie widząc go raczej spodziewają się podpytywania o problem i sugestię siłowego rozwiązania. Akuma skinął chłopakowi głową i rozsiadł się plecami do niego. – Zapraszam laleczko, najwygodniejsze, zupełnie ekskluzywne miejsce, dla Ciebie – poklepał się po udzie i objął siadającą Jil ramieniem. – Jeśli nie będzie dodatkowych opóźnień to zdążymy dotrzeć zanim Set wróci do domu.
– Jest zadowolony, że z Tobą jadę? – przesunęła palcami po linii jego szczęki.
– Nie mówiłem mu, że Cię ze sobą zabieram. – Przysunął usta do jej ucha – Nie wątpię jednak, że sprawisz mu dużo przyjemności. – gdy przesunął wargami po delikatnej skórze na linii włosów dziewczyna drgnęła i westchnęła oblewając się rumieńcem. Kac zdążył się już ustabilizować, dominujące uczucie zmęczenia powoli zamieniało się miejscami z podekscytowaniem świadomością, że jeszcze kilka godzin, a w zasięgu jej rąk będą obaj. Znów. Że już nie musi czekać. Że jeszcze wczoraj gotowa była wpaść w przepaść załamania, bo zostanie sama, a dzisiaj siedzi na dworcu i czeka na pociąg do krainy uniesień. Akuma sięgnął palcami wolnej ręki pod jej krótką bluzkę i niespiesznie gładził skórę talii i żeber. – Ale póki co mam Cię jeszcze tylko dla siebie – szeptał wciąż pieszcząc jej skórę – I ogromnie, ogromnie żałuję, że nie wziąłem Cię rano – zadrżała, gdy musnął palcami spód piersi.
– Oh – zachichotała kokieteryjnie – a jak chciałeś mnie wziąć? – Wysunęła palce w zmierzwione włosy blondyna.
– W kuchni… – przesuwał wargami po jej szyi, kierując się do ust. Łapczywie wdychał zapach jej wciąż mokrych włosów i smak lekko zgrzanej skóry. Jej obecność i poddawanie się grze rozpalały w nim dzikie żądze jak benzyna ognisko. Podobało mu się to uczucie. To było coś więcej niż seks z nowo poznaną kinksterką, zabawką używaną przez całą piaskownicę, która przechodziła z rąk do rąk pod nieobecność tymczasowego pana, traktując to jak okazję do wyłapania kary. A Jil poszła na układ z miejsca. Chciała do nich należeć. Chciała należeć do niego.
– Tak jak wczoraj? – pocałowała go krótko i przygryzła wargę.
– Nie, nie jak wczoraj. – raz po raz sięgał palcami do jej piersi, coraz częściej, coraz wyżej. Kontrast jego spracowanej szorstkiej dłoni i jej miękkiej skóry budził w nim instynkt drapieżnika, bawił się swoją ofiarą jak kot myszką. A może ją tylko pomęczy, a może trochę poddusi. A może zeżre całą żywcem.
– A jak? – mimowolnie poruszyła biodrami, gdy trącił palcem sutek. Złapała spojrzenie siedzącego naprzeciw niej, nieopodal w ogródku kawiarnianym, mężczyzny próbującego czytać gazetę nad śniadaniem. – Ak.. Akuma, ludzie patrzą… – lekko speszona tym niespodziewanym kontaktem odwróciła wzrok. Wiedziała gdzie są, ale przy blondynie zupełnie traciła poczucie przestrzeni ich otaczającej.
– Wiem. Moherowa pielgrzymka, która przylazła tu za nami, też ciągle ocenia nasze niemoralne zachowanie. – Tym razem on ją pocałował – Przeszkadza Ci to? Bo jak wiesz, mi zupełnie nie. – Wpił się ustami w jej usta i przycisnął ją do siebie. Całował zachłannie, dociskając ją obejmującym ramieniem i już bez oporów pieszcząc jej, tym razem ciut mniej odsłonięte, piersi. Nie oponowała. Czuła lekki niepokój, ale i dreszcz podniecenia. Miejsce publiczne, środek jebanej poczekali, a oni zachowują się jak para napalonych nastolatków. Dzieciak za nimi, albo nagle stwierdził, że jego pociąg już gdzieś tam się materializuje, albo nie był w stanie znieść napięcia i po prostu wstał i poszedł w swoją stronę. Gdy Jil jęknęła Akumie w usta, ten oderwał się od niej i zawarczał triumfalnie. – Good girl. A teraz wracając do tematu… – znów przytknął wargi do jej ucha – …dzisiaj nie pieprzył bym Cię na stole. Dzisiaj przełożył bym Cię przez otwarte okno. – Bardzo wyraźnie odczuwała jego wzwód na dociśniętym do jego krocza udzie. Czuła też jak drżą mu ręce i oddech, jak napinają się mięśnie. Miała wrażenie, że walczy ze sobą, by nie „wziąć jej” jak to uroczo określił, tu i teraz, na tej ławce. – I wpychałbym Ci twardego chuja tak głęboko w tą Twoją mięciutką cipkę – ścisnął sutki odrobinę za mocno wyrywając z niej zduszony stęk – że straciłabyś czucie w nogach. A potem… – oblizał jej wargi – wepchnął bym go w te słodkie usta… – kolejne ściśnięcie i kolejne stęknięcie – i skończył w nich, bo to jak wczoraj obrabiałaś wibrator sprawiło, że mam ochotę na finał z połykiem.
– Dojedźmy na miejsce, a spełnię ten ostatni punkt z przyjemnością – wymruczała – ale teraz mamy drobny problem mój drogi, bo mam przez Ciebie mokro, a na szarym dresie zaraz będzie to widać.
– Tak? Jak mokro? – docisnął ją jeszcze mocniej do siebie i wciąż skubiąc płatek ucha, poruszył kilkukrotnie biodrami. Westchnęła cicho, czerwieniąc się z podniecenia i lekkiego zawstydzenia. Typ z gazetą już nie tylko zerkał znad wiadomości. Teraz bezczelnie się wpatrywał, mieląc kanapkę w ustach.
– Bardzo Akuma, bardzo. – Przymknęła oczy próbując nie skupiać się na tym, że ktoś się na nich bezceremonialnie lampi. Ale ciężko było się nie gapić, ekshibicjonizm blondyna wylewał się z niego jak piana z Dom Perginion. – Wychodząc z Tobą będę musiała nosić tampony, na bór liściasty, bo cieknie mi po nogach.
– Mmm… Wybornie. – pstryknął dwukrotnie palcami obejmującej ją ręki. – To teraz grzeczna suczko – przygryzł jej szyję – pójdziesz do łazienki, zdejmiesz majtki, wytrzesz nimi te nóżki i przyniesiesz mi je. I ciesz się, że nie musisz ich nieść w zębach.
– T… tak Panie. – odpowiedziała prawie że automatycznie. Znów się nie spodziewała i znów podniecenie zafundowało jej headshota. Znów skurcz w podbrzuszu wywołał zawroty w jej głowie. – Panie? – jęknęła zduszając błaganie.
– Słucham? – wbił paznokcie w skórę jej pleców i przesunął wzdłuż kręgosłupa sięgając do linii majtek. Mocniej zacisnęła dłoń na jego udzie, a drugą pięść odruchowo przygryzła. – Coś było niezrozumiałe zabaweczko? – satysfakcja z efektów jakie przynosiły jego ruchy błogo rozlewała się ciepłą przyjemnością gdzieś z tyłu głowy i wzdłuż rdzenia kręgowego. Zabawa jej ciałem i umysłem była jak granie na dobrze nastrojonym instrumencie. A koncert dopiero przed nimi.
– Jak zdejmę majtki i dalej będziesz mnie tak uwodził Panie, to zmoczę spodnie.
– Znaj łaskę Pana – zaśmiał się dmuchając jej w ucho – załóż sobie ten tampon, bo jeszcze z Tobą nie skończyłem. Długa droga przed nami, a ja nie zamierzam się nudzić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *